witam! chciałabym sieę komuś wyżalić, ale nie bardzo mam komu więc robię to w tym miejscu. mam problem z moja przyszła rodziną... chodzi o to że w rodzinie mojego M nie czuję się zbyt dobrze. moja przyszla "mama" zawsze kiedy do nich zawitam patrzy na mnie z dziwną miną i tak naprawdę nigdy nie rozmawiałyśmy o normalnych sprawach, zawsze o jakichś bzdetach albo o pogodzie (dodam że z moim M spotykamy sie od ponad 4 lat). Jego tato jest w miare ok, nigdy nie czułam jakichś złych fluidow od niego, od młodszego brata też nie. jednak jeśli chodzi o jego starsza siostrę to wręcz przeciwnie! nie mam pojęcia o co jej chodzi, zawsze coś tak nagada jego mamie na mój temat że lepiej sie nie pokazywac w ich domu bo z oczu prawie pioruny lecą ... a co najgorsza moj M ma potem dzieki siostrze niemile scysje z mama. Chodzi o to że ona jest milutka jak gadamy albo coś, a potem się dowiaduję od M, że ta znowu coś nagadała To wszystko juz mnie męczy i czasami mam juz wszystkiego naprawdę dosc! kiedy np jest jakas uroczystość u nich w domu to nawet nie mam do kogo ust otworzyć(oprócz mojego M oczywiście). ślub we wrzesniu a ja się boję że do tego czasu nie wystarczy mi sił.
Może chodzi o to że oboje jestesmy dosyć młodzi, mamy po 20 lat. Ale my naprawdę się kochamy i chcemy byc razem juz do końca swoich dni. Jego rodzina twierdzi ze M ma klapki na oczach, a ja nim kieruje, ze wymusiłam na nim cały ten ślub...

WATROBA NIE MIESO , TESCIOWA NIE RODZINA!!!!!